Dla tych, co nie wiedzą - jeśli chcecie wydać w Polsce swoją książkę, macie w teorii jedną utartą ścieżkę: szukać bez wytchnienia wydawcy, z którym podpiszecie umowę cywilno-prawną, którą to umowę wydawca będzie respektować albo, jak w moim przypadku, będzie miał jej zapisy w całkowitym poważaniu. (Oczywiście można też od razu podpisać 'cyrograf', który okradnie pisarza z praw autorskich i możliwości zarobku.)
Szczerze powiedziawszy, wiele razy żałowałam, że ktoś zechciał wydać moje powieści. W sumie... nadal czuję rozgoryczenie, jakby ktoś złamał mi serce. Jednak życie toczy się dalej, książki mi 'się piszą', a ja nadal chcę, by docierały do Czytelników. Zrodziła się więc myśl o self-publishingu, a za myślą poszły i czyny. I dopiero wtedy pożałowałam, że piszę, wydaję, staram się...
Po miesiącach miotania się i rozglądania wokoło zawędrowałam na strony Amazona, gdzie, ku swojej rozpaczy, przekonałam się, że ów potentat wydawniczy (którzy przyczynił się do rozkwitu self-publishingu na świecie), nie wspiera języka polskiego... Naprawdę! 50 milionów potencjalnych użytkowników naszego języka nie może liczyć na to, że polskojęzyczny pisarz wyda coś na tej platformie. Wysłałam do Amazona maila z zapytaniem, jak to w ogóle możliwe i otrzymałam ogólnikową odpowiedź, że 'staramy się, by nasze usługi... coś-tam-coś-tam...". Żadnych konkretów.
A jednak uważam, że model biznesowy, który oferują, jest przyszłością wydawniczą. W zasadzie... zwiastuje kres dominacji tradycyjnego modelu wydawania i sprzedaży książek - jakichkolwiek. Jestem na tę zmianę gotowa, nawet jeśli polski rynek nie jest i długo nie będzie.
Dowód na to, że wydawanie książek na Amazonie jest możliwe: