Skoro o snach była mowa...
Jednym z bardzo często powtarzających się snów jest ten o mieszkaniu. Śniłam o posiadaniu, kupowaniu, urządzaniu się w mieszkaniach i domach w bardzo wielu wariantach, które zazwyczaj doskonale oddają moje wewnętrzne poczucie 'osadzenia' w sobie i sytuacji, w jakiej aktualnie się znajduję. Najprzyjemniejsze sny są o tym, że w moim mieszkaniu odnajduję kolejne pomieszczenia do zagospodarowania. Przechodzę z pokoju do pokoju i wciąż odkrywam jakieś drzwi, za którymi jest następna przestrzeń - całkiem moja. Co ciekawe, te sny pojawiają się zawsze wtedy, gdy moja sytuacja zewnętrzna nie jest zbyt dobra, gdy zmagam się z trudnościami, muszę o coś walczyć...
Dlatego zdziwił mnie sen o przeprowadzce do bardzo małego mieszkanka, ciasnego i niewygodnego, w wielkim bloku z płyty z wieloma równie małymi klitkami. Co gorsza, w mieszkaniu tym znajdowało się krótkie (dla mnie za krótkie) łóżko. Byłam zrozpaczona, widząc tę nędzę, wciąż czuję dyskomfort, gdy o tym pomyślę. I tu następuje dziwne odwrócenie, bo okoliczności zewnętrzne są zupełnie przeciwne do symboliki tego snu - nie brak mi przestrzeni życiowej ani perspektyw, nawet pomimo tego, że wciąż o coś walczę i z czymś się zmagam. Skąd więc taka inwersja? Skąd w mojej podświadomości bierze się poczucie ciasnoty?
Otóż sny tego rodzaju opowiadają o najgłębszych potrzebach człowieka, o tym, co niewidoczne, a co stanowi istotę osoby. I tylko śniący ma klucz do rozszyfrowania tej zagadki. Ciężko byłoby zrozumieć komuś innemu, że to, co jeszcze rok temu jawiło się jako wygodna przestrzeń, dająca wiele nowych możliwości, dziś jest ciasnym mieszkankiem, w którym ciężko się poruszać i że potrzebuję czegoś większego, bardziej wymagającego, co pozwoli szeroko rozwinąć skrzydła.