Mam z bardzo wczesnego dzieciństwa jedno wspomnienie z pobytu nad morzem, gdy wraz z moją matką i bratem mojej babci szliśmy piaszczystą drogą w stronę plaży. Zapamiętałam przemożne pragnienie, by ujrzeć plażę, a nade wszystko morze. Ciągle dopytywałam, czy jeszcze daleko i kiedy je zobaczymy... 'Już niedługo, już niedługo...' - słyszałam obietnicę, ale wciąż nie było upragnionego widoku. I nagle, tuż przed wysoką wydmą, moje wspomnienie urywa się, niczym ucięte ostrym nożem, a ja czuję żal niespełnienia.
'Nie doszliśmy na tę plażę' - powiedziałam kiedyś do matki. 'Ależ doszliśmy i było wspaniale' - odparła, a ja nadal tego nie pamiętałam.
Przez lata odczuwałam nieopisany żal z powodu tego wspomnienia, a raczej jego braku. Jestem w stanie poświęcić wiele, byleby zobaczyć morze, wykąpać się w nim, słuchać szumu fal... Aż któregoś dnia dotarło do mnie, że żal z powodu tego, co było, nie ma sensu. Przecież pojechałam nad morze nie raz, kąpałam się w oceanie i jeszcze pewnie będę. Nieważna jest nieudana przeszłość, jeśli to, co dziś i jutro, możemy uczynić dobrym.